- wtorki 14:00 - ok 17:30;
- czwartki 15:00 - 18.00;
- sobota nie ma dostawy, ale z ciocią mamy taki rytuał z jednym lumpem 10:30 - ok 12:00 a jak bez kawy u cioci to 13:00.
Łącznie wychodziło na oko 9/10 h. Fajnie jest pobuszować ale zdałam sobie sprawę, że:
- nie muszę mieć wszystkiego co kaszmirowe, jedwabne, wełniane;
- nie muszę mieć wszystkiego co od projektanta (kolejna torebka Christian Lacroix wynosiła na wagę 12 zł z hakiem pojechałam w ostatni dzień i kupiłam za 3zł, bo wtedy tyle jest za sztukę a jakby jej nie było widocznie nie miałabyć moja);
- ex przyjaciółka kupuje lepsze torebki, ciuchy itd. czy to do noszenia czy to na handel, więc nie mam czego szukać w pozostałych lumpach (ona zazwyczaj lata do południa, a ja po pracy), w tym moim ulubionym była tylko parę razy i na moje szczęście go nie lubi;
- rano wstawałam i nie mogłam się doczekać buszowania w dniu dostawy i momentu, w którym polecę na lumpa
- nie muszę mieć co tydzień czegoś nowego
- widząc w dniu dostawy coś drogo wychodzącego i nie znalezienie tego w dzień, w którym cena już jest ok powodowało nieraz ból i myśli, że mogłam kupić w dzień dostawy.
Aktualnie latam do jednego lumpa, który jest moim nr jeden i zauważyłam:
- mniej pieniędzy wydaję;
- nie zawalam szafy;
- przemyślam każdy zakup;
- nie mam stresu, że coś mi zniknęło z przed nosa;
- spędzam w lumpie ok 2 h w sobotę ewentualnie jeszcze jadę w poniedziałek jak coś drogo wychodzi bo jest 3zł za sztukę;
- mam więcej czasu na modlitwę, słuchanie audycji radiowych, gadanie ze znajomymi i inne czynności.
Któregoś razu w poniedziałek moja koleżanka zaproponowała, żebyśmy pojechały z psami do lasu (miałam w planie lumpa). Oczywiście oznaczało to nie bycie w lumpie, bo w sobotę nie byłam i cóż wybrałam mojego psa. Pies był szczęśliwy, a mój świat się nie skończył. Tak więc polecam uleczenie się z macek lumpeksów.
Bobik - moje serdunio w lesie. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz